[RECENZJA 2020] Żywica - Ane Riel #71

11:27


Pierwsze strony ,,Żywicy" to było dla mnie dosłownie jedno wielkie zdziwienie. Wydawało mi się to napisane w tak chory sposób, że aż fascynowało, bo perspektywa dziecka i to jak tłumaczono jej co dzieje się z babcią, było co najmniej niepokojące. Nigdzie nie spotkałam się z takim opisem i cholernie mi się to podobało!

Jest to nietuzinkowa historia małej Liv i jej rodziny, zamieszkujących wyspę, na której otacza ich pełna fauna i flora. Są odosobnieni od wszystkich, choć i to jest mało powiedziane. Nie żyją z innymi, nie mają kontaktu z ludźmi, a wręcz się ciągle odcinają. Ich życie jest inne i po prostu to zrozumcie... Są tylko oni i zaginięcie, którego nie wyjaśni nikt.

Powiem szczerze, że nie wiem co myśleć o tej książce, bo jest naprawdę jakby... No inna.

Liczyłam, że to nie będzie coś zwyczajnego, ale żeby aż tak poprowadzić to wszystko?! Książka opowiada o życiu, którego nie chcemy sobie wyobrażać zanadto. Nie jest typowe, cywilizowane, a za to jakby dzikie. I najlepsze jest to, że najchętniej by się powiedziało, że w ich rodzinie nie ma ani grama miłości, tylko szaleństwo w nowym obliczu. Jakaś nieodgadniona indywidualność. Ale prawda jest taka, że miłości jest tutaj dużo. W ,,Żywicy" jest jej naprawdę ogrom, ale co jeśli ta miłość zaczyna przekraczać granice? I zbacza znów z torów?

Może przerazić, może z początku nudzić, może zaskoczyć, może spowodować smutek i niewyobrażalne pytania. Będę do niej wracać... O ile nie zgłoszą w niej już żadnego zaginięcia.

You Might Also Like

1 komentarze

  1. Chyba to nie książka dla mnie :)
    Pozdrawiam, ELi https://czytamytu.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń

Najchętniej czytane!