[2018] DZIEWCZYNA KTÓRA CZYTAŁA W METRZE - CHRISTINE FERET-FLEURY #28

14:28


Tytuł oryginalny: La Fille qui lisait dans le metro
Liczba stron: 192
Tłumaczenie: Krystyna Szeżyńska-Maćkowiak
Wydawnictwo: Książnica
Data premiery: 23.05.2018r.

Byłam stuprocentowo przekonana od początku, że chcę tę książkę przeczytać. To wcale nie dlatego, że okładka jest przepiękna i jestem trochę sroką okładkową, przez co okropnie chciałam mieć ją na swojej półce. Nie, wcale. Skąd takie myślenie w ogóle? Ale żeby nie było, treść również mnie zainteresowała, więc jeszcze tak źle ze mną nie jest. Okładka mogła wam już mignąć gdzieś, m.in. u mnie w zapowiedziach majowych, gdzie przedstawiłam wam premiery na które najbardziej czekam, ale oczywiście nabędę je lata świetlne po ich ukazaniu się oficjalnie na rynku. 
Przy okazji zamawiania kilku ważnych dla mnie książek, postanowiłam wrzucić do koszyka również i tę, bo akurat była ,,po taniości''. Chciałam ją czytać od razu, kiedy tylko kurier zapukał do drzwi, ale obowiązki robiły swoje i niestety, ale nie mogłam zbyt szybko się za nią zabrać. Wakacje oficjalnie się zaczęły, więc uznałam, że ten piękny moment trzeba uczcić czytając tak długo wyczekiwaną przeze mnie książkę. Emocje sięgały zenitu, ale czy do końca było dobrze? No właśnie, stąd bierze się konkretnie moja nieplanowana zbytnio recenzja, bo muszę się wypowiedzieć obowiązkowo o tej powieści. 

,,Poezja jest dla mnie... zbyt skomplikowana, to kręta ścieżka, która czasem prowadzi donikąd''

Wszystko rozgrywa się w gdzieś w odmętach Francji, z racji, że to książka francuskiej pisarki. Francuskie klimaty w książkach to temat zdecydowanie mi odległy, bo nigdy nie sięgałam po takową literaturę, aż do teraz. Powiem szczerze, że kiedy  myślę o Francji to kojarzy mi się to od razu z Paryżańskim klimatem, gdzieś wieża Eiffla w tle i język, który dla mnie jest piękny a zarazem zabójczy. To moje wyobrażenia bardzo filmowe, bo wiadomo, co się dzieje aktualnie na świecie i nie jest wcale bajkowo. W każdym razie, w tej książce klimatu rodem z Paryża nie znajdziecie. Żałuję, że to piękno które mogło się idealnie w tej książce wpasować, nie pojawiło się jakoś bardzo. 


Głównych bohaterów jest tak mało, że absolutnie się nie da pogubić odnośnie ich. A to dlatego, że jest jedna główna bohaterka, czyli Juliette. Poznajemy ją jako młodą kobietę, która dzień w dzień podróżuje metrem dostając się w ten sposób do pracy, którą jest agencja nieruchomości. Jej życie to z pozoru monotonność, nuda, w zasadzie wszystko dzieje się w kółko i życie nie sprawia jej większych niespodzianek. Jeżdżąc jednak metrem, dziewczyna ma okazję obserwować różnych ludzi, którzy jej towarzyszą w trakcie podróży i niekiedy odmieniają ponury dzień w coś więcej. Jej uwagę szczególnie przyciągają osoby z książkami, a to jest właśnie wyjściem do wszystkiego w tej powieści. Za każdym razem grzecznie jeździ do pracy, aż któregoś dnia postanawia przełamać rutynę tak bardzo rażącą w oczy, wysiadając konkretnie dwie stacje wcześniej. W tym momencie jej życie obraca się o sto osiemdziesiąt stopni i bohaterka powoli zapomina o tym, co dotychczas robiła. W jej życiu na pierwszym miejscu zaczynają być zdecydowanie książki, które rozkochują bohaterkę w sobie jeszcze bardziej niż dotychczas, a to wiążę się z czymś dość zaskakującym jak się można przekonać czytając tę powieść. 

O głównej bohaterce nie jestem w stanie powiedzieć zbyt dużo, bo nie jest to element, który został szczegółowo pokazany w tej książce. To raczej jest na zasadzie domyślania się jaka Juliette jest. Pewne jest, że kocha książki i są jej życiem, więc pod tym względem możemy się wszyscy z nią utożsamiać (czyt. my - czytelnicy, książkoholicy). Fascynują ją ludzie i uwielbia obserwować ich zwyczaje, gesty, zachowania, które przejawiają jadąc co dzień metrem. Może nawet skrycie ją to wszystko inspiruje? Myślę, że można się o takie stwierdzenie pokusić odnośnie tej powieści, a konkretnie głównej bohaterki. Przez to, że zamiast niej, większą rolę odgrywają w powieści książki, nie jestem w stanie nawet powiedzieć, czy ta bohaterka wydaje mi się w porządku czy też nie. To znaczy, po przeczytaniu od deski do deski tej książki, mogę wysnuć przypuszczenia, że jest to osoba miła, uprzejma i pomocna, a tak poza tym konkretnie nie jestem w stanie jej oceniać oprócz wysnuwania swoich faktów.

,,Podróż jest wtedy, kiedy idziesz w miejsce, którego nie znasz''

Na rozwój samej akcji musiałam poczekać i to całkiem długo jak na tak cienką książkę. W moim odczuciu, wszystko się rozkręciło bardziej kiedy mniej więcej doszłam do połowy. Tam historia faktycznie zaczęła nabierać innego tempa, zaczęło się robić ciekawiej i nie czułam w końcu, że zaraz usnę. Przyznam, że był w którymś momencie element zaskoczenia dla mnie, bo nie podejrzewałam pewnego zagrania w tej historii, ale nie zmienia to faktu, że czułam, a właściwie nadal czuję niedosyt. Podoba mi się cały zamysł, który pojawia się w tej książce. Pokazanie jak książki są ważne w życiu, jak potrafią wiele odmienić i ile wywołać w człowieku emocji, ale wciąż brakowało mi większej spójności w tej powieści. Mam wrażenie, że jest ona jakby niedokończona i tak naprawdę, choćby na końcu można by o wiele lepiej i więcej się rozpisać, nie wspominając o środku, który na kolana nie powala.


,,Dziewczyna która czytała w metrze'' to książka o książkach najprościej mówiąc. O pięknie czytania, o tym, że książki są nieśmiertelne i tak naprawdę każda z osobna potrafi zaskoczyć czytelnika na swój własny sposób. Żałuję tylko, że tak dobry pomysł nie został dobrze wykorzystany. Nie była to tragedia, ale zarazem nie było to coś, co mnie rozerwało od środka swoją niesamowitością. Była to lekka, cienka pozycja, którą można przeczytać w jeden wieczór, ale sama historia to nie było moim zdaniem nic nadzwyczajnego. Liczyłam, że będzie to faktycznie coś zaskakującego, że jakieś zdarzenia emocjonujące w tej książce się pojawią, ale nie dostałam tego w takim stopniu jak oczekiwałam. Może po prostu miałam właśnie zbyt duże oczekiwania odnośnie tego maleństwa?  

To nie jest książka, którą pokocha każdy, ale i nie każdy koniecznie musi ją znienawidzić. To neutralna pozycja, ale mimo to napewno nie jest dla każdego. Jeśli interesują was książki o książkach (masło maślane) to możecie śmiało sięgać i mam nadzieję, że wam może bardziej się spodoba. Ja czuję po lekturze całkiem duży niedosyt niestety i brakuje mi ,,tego czegoś'' w niej. I emocji, i wykreowania jakiegokolwiek bohaterów (również tych drugoplanowych, którzy swoją drogą się pojawiali) i bardziej szczegółowego poprowadzenia tej powieści. Książka ma po prostu ubytki, można tam o wiele więcej wcisnąć w nią, żeby to się bardziej trzymało całościowo i było ciekawiej. Zamysł był dobry, ale realizacja trochę gorsza.

You Might Also Like

2 komentarze

  1. Nie czytałam i chyba nie przeczytam. :) pozdrawiam cieplutko i zapraszam do siebie www.wspolczesnabiblioteka.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  2. Książka ta nie zapowiada się porywająco i wciągająco, a szkoda, bo myślę, że potencjał miała wielki. Trochę smutno, że francuski klimat nie został tutaj nakreślony, a o samej bohaterce jedynie snujemy domysły. Myślę, że tym razem odpuszczę sobie ten tytuł.
    Pozdrawiam ♥

    OdpowiedzUsuń

Najchętniej czytane!